sobota, 28 listopada 2015

Rozdział V - Okropny! Nadęty buc!


-Panno Space! To wręcz nie do pomyślenia! Jestem naprawdę oburzona tym konfliktem! Jak możecie bić się jak zwykli Mugole?! To niedorzeczne!

 Takiego przypadku w naszej szkole jeszcze nie było! Oczywiście, to właśnie pani musiała się w to zamieszać…-Znudzona, ciemnowłosa dziewczyna wysłuchiwała tyrady nauczycielki-opiekunki jej piętra. Wysoka, nieco zbyt koścista czarownica o azjatyckich korzeniach, pani Charley, była wbrew pozorom bardzo rześka i co za tym idzie-niesamowicie wybuchowa.


Karoline (bo tak nazywała się dziewczyna) tylko wywracała oczami. Słyszała opowieści o tej kobiecie - podobno nawet za młodych lat była taką samą pedantyczną panią prefekt.

Space właściwie nie rozumiała o co chodzi nauczycielce. Asia i Karina zabrały jej wszystkie ciuchy, więc chyba miała powód do przyłożenia im parę razy w te ich radosne twarzyczki-przynajmniej tak to sobie tłumaczyła.
W mugolskiej szkole nie było z tym żadnych problemów, a tu zrobili z tego skandal.
- …może chociaż pani powie jaki był powód tej bójki? - Głos pani Charley gwałtownie złagodniał, ale jej policzki nadal nosiły po sobie ślady chwilowego wybuchu w postaci pokazowych zaczerwienień.
- Zabrały mi wszystkie moje ubrania.- Prychnęła Karoline, jednocześnie ciaśniej splatając ręce na piersi.
- Dlaczego tak zrobiły?-Głos opiekunki był irytująco spokojny. Dziewczyna szczerze wolała wysłuchiwać tych krzykliwych tyrad.
- Nie mam pojęcia! Od początku mnie nie lubią!-Westchnęła już mocno zirytowana Space i po raz kolejny wywróciła oczami.
- Ach tak… Nie pozostaje mi nic innego jak tylko przenieść panią. Nie możemy dopuścić do takiej otwartej wrogości w naszej placówce! Czy zgadza się pani na otrzymanie oddzielnej komnaty na piętrze pani Timothy?-Dziewczyna spojrzała na opiekunkę z nadzieją w oczach. Nareszcie nie będzie musiała widywać pogardliwie wykrzywionych twarzyczek Kariny i Asi.-Oczywiście, wiążę się to ze zmianą planu lekcji i innym otoczeniem. A nawet! Zmianą mundurka!-Ciągnęła dalej pani Charley tak, jakby zmiana mundurka była najstraszniejszą rzeczą na świecie.
-Mi to absolutnie nie przeszkadza!-Odparła trochę zbyt entuzjastycznie dziewczyna.
Panna Timothy, nowa nauczycielka, która miała zaledwie 25 lat była dawną trenerką Wonderbolds.
A gdyby ktoś nie wiedział czym jest Wonderbolds powinien natychmiast się wstydzić! - była to bowiem jedyna mieszana drużyna, w której dziewczyna mogła zostać nawet pałkarzem! Oczywiście drużyna grająca w Qudditcha, sport czarodziei niezwykle popularny - choć trzeba było przyznać, że nieco brutalny. Bardzo wielu uczniów, oraz już profesjonalnych zawodników dostawało kontuzji, po których już nigdy nie mogli dojść do dawnej sprawności.
Wracając do pani Timothy.- Była ona srogą europejką, która szkoliła uczniów Polskiej Szkoły Magii i Czarodziejstwa jak najlepiej mogła. Oczywiście, tylko z latania na miotle, bo nie mogła pozbyć się uprzedzeń jakich nabrała do reszty przedmiotów za szkolnych lat, jednak każdy kto dorastał pod jej okiem, mógł rozwijać niesamowite talenty.
- A więc… niech spakuje pani wszystkie swoje rzeczy. - Powiedziała spokojnie nauczycielka.
-Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję!
Już po chwili obrotowe krzesło w gabinecie nauczycielki było puste, a drzwi  zatrzasnęły się z lekkim hukiem, nie zostawiając śladu po obecności uczennicy. Pani Charley zaśmiała się cicho nad energicznością i emtuzjazmem swojej podopiecznej i sięgnęła po papiery do wypełnienia. Nie wiedziała, że jej dzisiejsze postanowienie zmieni los panny Space.


***


Biblioteka.
  W tym miejscu zawsze panowała nie zmącona niczym cisza, na której straży stała z wyglądu przypominająca orła, pani Prince. Nieco gderliwa bibliotekarka, która była mugolką. Kobieta dostała tą posadę tylko i wyłącznie ze względu na męża, który dawno temu zajmował posadę nauczyciela Obrony przed Czarną Magią. Gdy mąż umarł, zostawiając uwielbiającą ciszę kobietę z małym majątkiem, nie opuściła ona Hogwartu - siejąc postrach wśród czytelników do dziś. 


Dwie dziewczyny, które mimo przeciwieństw w wyglądzie, duszę miały taką samą, siedziały przy jednym z solidnych dębowych stolików i obydwie zagłębiały się w lekturze podobno "porywających" książek o eliksirze zmiennokształtnym.

Nagle niższa z dziewcząt obdarzona długimi złotymi lokami podniosła wzrok swoich bystrych, szarych oczu i przeszyła nim dwie rozmawiające cicho dziewczyny z Hufflepuffu. Jedna usiłowała się uczyć, ale na jej ustach ciągle błąkał się uśmiech wywołany śmiesznymi minami towarzyszki.
Olivia Clark, bowiem tak nazywała się szarooka uczennica, westchnęła cicho widząc tę sytuację. Mimo, że świetnie dogadywała się z Chloe to gdzieś w odmętach umysłu, ciągle wyobrażała sobie, że tuż obok niej siedzi rudowłosa gaduła. Zapewne Lily trajkotałaby bez końca o jakiejś lekcji, albo niesamowitym zdarzeniu, które miało miejsce na korytarzu.
Cała jej paplanina zakończyłaby się wywaleniem na szkolny korytarz i naganą od bibliotekarki.
Clark uśmiechnęła się delikatnie.
Tak cudownie byłoby siedzieć tutaj z Evans, jednak jej błogi uśmiech natychmiast zniwelowało wspomnienie innej dziewczyny. Nigdy by nie pomyślała, że nastolatka może mieć tak okropnie przeszywające oczy, albo posągowa figurę, którą wyróżniała się z tłumu. A jednak....
Tak, Victorie Hale zachłannie zabierała jej przyjaciółkę proponując zamiast książek świetną zabawę i dreszczyk emocji, którego Lily tak pożądała. Olivia nie potrafiła jej dać czegoś podobnego.
Nigdy nie chciała ,,Pójść na całość’’, z zaciętością trzymając się zasad regulaminu i nie widząc innej opcji.
Nagle uświadomiła sobie, że nic na to nie poradzi. Zielonooka Gryfonka, będzie musiała sama wybrać sobie towarzystwo, a ona… jako prawdziwa Clarkówna nie może się załamać odrzuceniem. To był wybór jej przyjaciółki i koniec.

***

Dwójka chłopaków biegła korytarzem. Jeden z wyraźnym, psotnym uśmiechem na twarzy specjalnie się ociągał tylko po to by na twarzy drugiego pojawiło się większe zdenerwowanie.
W końcu wytrącanie z równowagi wszystkich ludzi było wręcz pasją życiową Pottera. - James pośpiesz się! McGonagal nas upiecze żywcem, jeśli trzeci raz z rzędu się spóźnimy!
Black był już naprawdę zdenerwowany. Rzadko kiedy przerażał się spóźnieniem na lekcje, ale nie uśmiechał mu się kolejny tygodniowy szlaban kiedy rozpocznie się już sezon Qudditcha. Oznaczałoby to, że nie pójdą na pierwszy mecz.
- Black nie histeryzuj! - JA HISTERYSTERYZUJĘ?! JA?! - Zamknij się już, jesteśmy przed salą. - zachichotał młody Potter i pewnie otworzył drzwi otworzył drzwi. Od razu uderzył go fakt, że Lily Evans samotnie siedzi w ich ławce i ma nieciekawą minę. Policzki płonęły jej żywym ogniem i nerwowo zerkała w stronę drzwi, kiedy dostrzegła jego wzrok niemal zmiażdżyła go wściekłym spojrzeniem.
Ona to zrobiła specjalnie! Black przełknął głośno ślinę.
- Potter! Black! Proszę siadać na wolnych miejscach -Oznajmiła chłodnym głosem profesorka. Jamesa zszokowało to, co powiedziała nauczycielka. Uśmiechnął się jednak pewnie i zamrugał oczami. To musiało być zwykłe nieporozumienie! Już miał zamiar się kłócić, gdy za jego plecami odezwał się Syriusz. - Ale… Ale proszę pani -Zaczął chłopak, jednak głos uwiązł mu w gardle na widok McGonagal.
- Ja myślę, że w najbardziej optymistycznej wersji już po 60 sekundach ćwiczeń w parach się na niego wydrze. Dlatego z nią nie usiadłem…-Odparł uśmiechając się łobuzersko.
Profesorka skazała go na siedzenie z jedną z wybuchowych przyjaciółeczek. Nie miał pojęcia czy wybrać wredną i ironiczną Hale, czy też szaloną i denerwującą Evans. Przez kilka minut skakał wzrokiem od jednej do drugiej, aż w końcu westchnął zrezygnowany. - Nienawidzę cię Black - syknęła Victorie, kiedy opadł na miejsce obok niej-Przesadziła nas tylko dlatego, że kiedyś z wami rozmawiałyśmy. Mogę dać sobie rękę uciąć, że Lilly zabije Pottera po piętnastu minutach. Hale prychnęła cicho i wymamrotała pod nosem niewyraźną groźbę. Dziewczyna w swojej bezradnej złości wyglądała niemal uroczo.
- Dobra rozejm. Niech ta stara jędza da nam spokój. -Westchnęła cicho.
Kiedy Black bardziej się rozluźnił kładąc rękę tuż obok jej zeszytu warknęła na niego niczym tygrysica. - Zabieraj stąd to łapsko! - Bo co mi zrobisz złośnico?! - PANIE BLACK! PANNO HALE! Tak wam się podoba wspólne siedzenie? Możecie tak pozostać do końca roku, jeśli tylko macie ochotę! - Rozdzielił ich głos profesorki. Obydwoje zareagowali lawiną sprzeciwu, a Syriuszowi niemal odpadła głowa od zawziętego kręcenia nią. Hale również wydawała się przerażona perspektywą tylu godzin spędzonych w towarzystwie chłopaka. Niemal poróżowiała, kiedy profesorka zadowolona odwróciła się do tablicy. - I to jest dobry pomysł.
W sumie… to zafascynowanie jego osobą nawet mu odpowiadało.
- Tylko nie pozwalaj sobie na za dużo.-Warknęła, a Syriusz uśmiechnął się łobuzersko i puścił jej oczko. Dziewczyna jako jedyna z ich rocznika nie licząc swojej przyjaciółki była całkowicie obojętna na jego wdzięki. Chłopak spotkał się już z chichotaniem kiedy uśmiechnął się do jednej z Krukonek, lub mocnymi rumieńcami, kiedy zapytał o drogę blondwłosą Puchonkę.
To było nieco dziwne, ale miło łechtało jego ego.

***

- Egoistyczny! Nadęty! Buc!

- Och już przestań Lily, mój kuzyn nie jest taki zły.

- NIE JEST TAKI ZŁY?!-Pisnęła histerycznie rudowłosa Gryfonka.-On jest niemoralny!!!

Dziewczyna była tak rozdygotana, że nie miała siły nawet pisać głupiego eseju dla McGonagal. To było bardzo do Evans nie podobne… Jeszcze nikt nie wyprowadził jej tak mocno z równowagi jak czarnowłosy Potter. 

Nie umknęło to uwadze Victorie, która już od piętnastu minut była bierną słuchaczką wywodu Lilian.

- Nie rozumiem, jak cioci…

- LILA! - zaprotestowała cicho Victorie rozglądając się na boki.Siedziały w przytulnym rogu pokoju wspólnego, tuż obok schodów do damskich dormitoriów.

Jeszcze tego brakowało, żeby Evans powiedziała wszystkim w pokoju wspólnym, że Minerwa McGonagal jest siostrą jej matki. Wystarczy już im wzajemna nienawiść między nią, a Potterem, którego cały ich rocznik niemal wielbi.

-  CO???!!! Ach.. no tak. Wybacz… - Zreflektowała się, natychmiast opadając na fotel. 

Vika westchnęła i ze znudzeniem powróciła do przyglądania się błoniom, które pogrążone w ciemności wydawały się jeszcze bardziej magicznie niż za dniaZ pewnością każdy artysta znalazłby w tym krajobrazie inspirację do wszystkiego: muzyki, poezji, rysunku... 

Tak też było z młodą Hale. Każdy szczegół zastępowała jej nuta. Niemal słyszała słodkie dźwięki, a palce same układały się w akrody, gdy wpatrywała się w tą magię krajobrazu.Światło latarni zawieszonej przed wejściem do szkoły drgało lekko ukazując plamy na zroszonej wodą trawie.

Chyba pora sięgnąć po dawno zapomnianą gitarę...


CDN.


Hej! Haj! Heloł i te sprawy! Mam rozdział ;3 Wzięłam się za siebie i napisałam. A poprawiała go (uwaga, uwaga! w ciągu GODZINY) moja koleżanka <3 Znana dla was pod pseudonimem Rzepicha. Mam nadzieję, że jak tako rozdział ten wyszedł i w miarę wam się podoba, a ja już lecę pisać następny ;)

Pozdrowionka kochani,
Azura

Ps.: Widzieliście filmiki bohaterów - prawda?

4 komentarze:

  1. Bardzo fajny rozdział!
    Naprawdę różni się od innych opowiadań tego rodzaju. Zaintrygowałaś mnie postacią panny Space. :) I w ogóle ta Polska Szkoła Magii...
    I panienka Lily razem z panem Potterem... James - wniebowzięty, Lily - wściekła.
    A Olivia została sama z Chloe.
    Jeszcze raz powtarzam że genialny rozdział.
    Pozdrawiam ^^
    Pyśka

    PS. Zapraszam do siebie [ lily-evans-wspomnienia.blogspot.com/ ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję za komentarz i ciepłe słowa. Na pewno zajrzę do ciebie. <3

      Usuń
  2. Super rozdział :D Widzę że Lily po prostu "pokochała" Pottera od pierwszego wejrzenia, tak samo jak Victorie Blacka :D Bardzo mi się podoba twój blog i czekam z niecierpliwością na next :* Zapraszam również do siebie http://lilyevansirogacz.blogspot.com/
    A tak, dodałam Cię do ulubionych :D
    Lily

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak po prostu wielkie loff Xd dziękuję za miłe komentarze i na pewno wpadnę na twojego bloga <3

      Usuń