wtorek, 22 grudnia 2015

Rozdział VI - Czyżby wyrzuty sumienia panie Potter?

Nienawidził nocy i mroku. Nienawidził ich z całego serca Kiedy czuł na swoich rękach lepkość niebieskawej ciemności miał ochotę krzyczeć i rozpalić wszystko swoim wzrokiem. Nie mógł tego zrobić... Pozostawało tylko leżeć nieruchomo wpatrując się w aksamitny materiał...
Nie powiesił na swoim baldachimie nic - żadnych zdjęć rodziny, byłych przyjaciół. Coś śmiesznego z dzieciństwa.... Nawet głupich plakatów Qudditcha. Po prostu odciął się od świata... Tak naprawdę chciał najzwyczajniej przestać cierpieć... Próbować pozbyć się listu od matki z głowy... przestać cytować go w myślach... zapomnieć

Jesteś zakałą rodziny... Zdrajcą naszego rodu! Nie możesz śmieć nazywać się moim synem. Nie możesz! Przeklęty Gryfonie! Przeklinam ciebie i twój niezłomny charakter! Od tej pory nie masz matki, nie masz brata! Nie masz ojca!

Wrzask fragmentu listu obijał mu się o uszy. Wyjec nie należał do najprzyjemniejszych rzeczy w  życiu ucznia. Szkarłatna koperta, z wysuniętym złotą wstążeczką zastępującą język, wybuchała opryskując ucznia lekkim białym kurzem i za każdym razem wywrzaskiwała wiadomość.
Kiedy tylko Syriusz tamtego dnia ujrzał tę kopertę na swoim miejscu zerwał się z ławki i potrącając innych uczniów wybiegł z Wielkiej Sali. Co prawda nie na wiele się do zdało... tubalny głos matki wybijał się ponad szum posiłków i i tak dotarł do młodzieży studiującej w Hogwarcie.

Zapomnij Syriuszu... Zapomnij...

Powtórzył jak mantrę i z obawą lekko przymknął powieki... Bał się tego co go czeka gdy odda się w ramiona Morfeusza... Bał się jutra.

***

Nerwowo wygładziła srebrno-czarny krawat. Nienawidziła spóźnialskich ale mieszkając pod jednym dachem z wiecznie roztrzepaną młodszą siostrą musiała przyzwyczaić się do faktu, że dla niektórych osób zegarek jest zbędnym przedmiotem.
Pamiętała nawet rozmowę jej i Lily z dzieciństwa. Młodsza córka Evansów zapytała do czego właściwie służy zegar, przecież czas i tak za szybko płynie i ludzie z zawrotną prędkością ciągle pędzą do przodu.
Tak jak i teraz. Kolejna ślizgonka spiesząca do pokoju wspólnego minęła trzynastolatkę jednocześnie wywołując lekki powiew wilgotnego powietrza. Lochy, czyli część zamku należąca tylko i wyłącznie do Slytherinu - jej Hogwardzkiego domu.
Jego mieszkańców nazywano wężami i ślizgonami, a jak to z wężami bywa każdy kto zamieszkiwał dom Salazara miał bardzo wiele ambitnych i sprytnych planów w głowie, ale w jego żyłach wręcz płynęła czysta złośliwość, której nie dało się stłumić.
Chodź dom ten owiany był dość mroczną chwałą, żaden czarodziej bądź czarownica wychowujący się pod okiem profesor Rachyl - nauczycielki Zielarstwa i opiekunki domu ślizgonów - nie narzekał na brak doświadczenia oraz w późniejszych latach biedę w życiu.
Wręcz przeciwnie - wychowankowie Slytherinu zawsze mieli dość dobrą pozycję w Magicznym Ministerstwie, które zajmowało się niemal każdą sprawą związaną ze światem czarów. Petunia miała nadzieję, że ona również dzięki solidnym kursom zajmie dość pewną pozycję w ciągle wirującym świecie.
- Petii! Przepraszam... wiem, że jesteś na mnie zła. Ale wiesz...! Nadal nie mogę zorientować, się w którą stronę zabiorą mnie te piekielne schody. A wcześniej opowiadałam Victorie o naszej rodzinie. Wiesz kto to jest Victorie, prawda? To na dość wysoka dziewczyna w moim wieku. Ma długie czarne włosy, dzisiaj przy niej siedziałam. Na pewno kojarzysz! Ma nieziemskie oczy....
- Lily, czekaj! Jak ta Victorie ma na nazwisko?
- No jak to jak? Hale oczywiście, zapomniałam ci o tym wspomnieć? A zresztą dlaczego odkąd trafiłaś do Slytherinu tak interesują cię nazwiska? O nie, nie nie! Nawet nie waż się potraktować mojej koleżanki jak kolejnego szczebelka do góry swojej chwały i sławy Petii - rudowłosa ciągle mówiła bez ładu i składu, rugając swoją siostrę za "złe spojrzenie"
Petunia westchnęła cichutko i ze spokojem zniosła kilka kolejnych minut paplaniny o Victorie, która już pierwszego dnia wyciągnęła Evans na przechadzkę. Taaak... Ślizgonka mogła nawet podać z dokładnością jaką okładkę miała książka, którą Hale czytała wczorajszego wieczora.
- Liluś... kochana...
- A wiesz, że to takie niesamowite... No i jeszcze ciocia Minerwa. Teraz mogę ją widzieć co dzień!
- Liluuu ...
- Szkoda mi tylko, że nie jesteśmy w tym samym domu! Dlaczego nie mogłaś trafić do Gryffindoru? A no tak przepraszam cię... wiem, że u ślizgonów ci dobrze. Ale to chyba nie będzie oznaczać, że musimy się nienawidzić. Prawda Petii?
- Lily właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać. Jesteś moją siostrą i cię kocham, ale będziemy musiały nieco zmniejszyć kontakty. Nie możesz przecież nagle podejść do stołu Slytherinu i się do mnie przytulić - brązowowłosa trzynastolatka ze stanowczością w głosie wypowiedziała te słowa.
Jednak wyczulony zmysł słuchu młodszej siostry natychmiast usłyszał w jej głosie delikatną nutę gdy wymawiała nazwę swojego domu. Tak samo brzmiało w jej ustach imię ich rodziców, a nawet imię Lilian.
- Ale... ale czasami będziemy mogły się widywać? - zapytała cicho.
Jej głos odbił się echem od zimnego kamienia, który pokrywał nagie ściany. W lochach nigdy nie wisiały obrazy... Więc żaden człowiek oprócz Petunii nie mógł zarejestrować tego wydarzenia. Nie mógł zobaczyć smutku rudowłosej, która od początku swojego pobytu w Hogwarcie wypowiedziała tak krótkie i pełne pesymizmu zdanie.
- Tak kochanie - rzekła krótko i przyciągnęła dziewczynkę do siebie. - Postaraj uważać na swoją astmę. Bierz codziennie leki... Po prostu uważaj na siebie i nie paplaj wszystkich swoich sekretów.
Lily tęsknie wtuliła się w ramiona siostry tak sztywne jak na peronie kiedy szła w stronę swojego przyjaciela - Leona. Wtedy powiedziała, że już niedługo pokaże jej wszystko. Teraz niszczyła jedną z radosnych myśli Lil - ,,Mimo, że mieszkamy pod jednym dachem tego zamku będę od niej dalej niż gdybym mieszkała u babci" - westchnęła w myślach i mocniej zacisnęła palce na szacie Petii.

***

Remus ze zmęczeniem potarł skroń. Mijający w szkole czas dawał mu się we znaki. Czuł z tyłu głowy tępe pulsowanie i mógł się założyć, że wokoło oczu pojawiają mu się nieodłączne bruzdy. Z roztargnieniem podrapał się po barku czując twarde zgrubienie.
Blizna.
Jego nieodłączna część przypominająca o przekleństwie, które go spotkało. Nawet na chwilę nie mógł zapomnieć o dzieciństwie. Westchnął ciężko i zamknął opasłe tomisko leżące przed nim. Sennym wzrokiem wodził po bibliotece. Nagle dostrzegł jasny błysk.
Pamiętał tę dziewczynę... zaraz, zaraz... tylko, jak się nazywała.... Olga.. Olimpia... na pewno coś na "O" tak... tak! Olivia! Wstał wolno z krzesła i podszedł do uczennicy.
- Cześć Olivia - powiedział z uśmiechem.
W odpowiedzi na jego przywitanie Clark drgnęła i niemal nie upuściła książek. Może to było głupie, ale od czasu gdy poznała Lupina nie mogła pozbyć się widoku jego ciepłych i mądrych złotych oczu. Teraz widząc chłopaka kilkanaście centymetrów przed sobą zarumieniła się spuszczając wzrok.
-He-hej - zająknęła się cicho i skinęła mu głową.
- Może.... e.... chciałabyś - zaczął kulawo nerwowo pocierając kark ręką.
Nie miał pojęcia po co w ogóle zaczął rozmowę. Nigdy nie potrafił z nikim rozmawiać, a już szczególnie z dziewczynami! Jak by chciał mieć przy sobie Syriusza, który rzucił by jakiś żart na rozluźnienie sytuacji.
- Może chciałabyś ze mną się... się pouczyć? - zapytał nieporadnie machając jedną rękę.
 Olivia mocniej zacisnęła ręce na książce.
- Ja... ekhe.... ja.. bardzo... znaczy... ja naprawdę muszę już iść! - wyrzuciła z siebie na jednym wydechu i szybko uciekła od zarumienionego chłopaka.
Oczywiście! Cudownie! Spróbował tylko porozmawiać z dziewczyna, którą poznał, a wyszło jakby proponował jej randkę - chociaż wcale tego nie chciał! Dodatkowo jeszcze odmówiła. Bardzo przyjemnie popołudnie - nie ma co.

***

Van szła szybkim krokiem w stronę skrzynki na listy. We Włoskiej Szkole Magii absolutnie zakazane było wpuszczanie sów lub innych zwierząt do zamku. Tak więc tylko wielkie prostokątne pudła stały na parapecie w Salonach Rocznikowych i stamtąd uczniowie mogli odbierać pocztę.
Niosło to za sobą niestety niebezpieczeństwo przeczytania listów przez osobę do tego nie upoważnioną. A gdy w ręce takiej osoby wpadał list miłosny można była zapomnieć o dobrej reputacji wśród kolegów. Vanessa już dawno zabezpieczała swoje koperty magicznym pryskadełkiem, które parzyło w ręce każdego oprócz jej i Amandy. 
- Vanie! Questo è il tuo messaggio bambino* - powiedział uwodzicielsko Tamier z ich rocznika. 
Chłopak boleśnie przypomniał jej o Danielu. Pamiętała jak jej były chłopak była zawsze zazdrosny od złotowłosego podrywacza, który zawsze kusił ją spojrzeniem czarnych oczu. Tamier de Lastro niezaprzeczalnie był, jest i na zawsze będzie mieszanką humorów i wyglądu. Jednak to tylko dodaje mu tak zwanego "uroku" za którym szaleje 80% dziewcząt w całej szkole. 
- Grazie Tam** - mruknęła niewyraźnie i wyłowiła kopertę ze stosu listów. 
Już od razu zauważyła pismo swojej siostry - Camile. Uwielbiała z nią pisać. Mogła wyżalić się jej z każdej głupiej miłości, opowiedzieć o wszystkich kłótniach... Camie była dla niej ostoją od czasu gdy rodzicie zginęli podczas wybuchu w Szpitalu pod wezwaniem świętej Ruelle. 
Taaak... Vanessa już od trzech lat nie miała rodziców. We wszystkim zdawała się na swoją dwudziestoletnią siostrę, która z trudem podjęła opiekę nad nastolatką usiłującą skakać z balkonu przy każdej nadarzającej się okazji. 
Mniej więcej od czasu kiedy te skoki się skończyły Santoro zmieniła się w nieczułą dziewczynę, oszalałą imprezowiczkę, która nigdy nie odmawiała alkoholu i papierosów. Niektórzy mówili, że to dla mugoli - ale ona chyba tylko za te środki ukojenia podziwiała te istoty nie posiadające w sobie ani krztyny magii. 
Dziewczyna wyjęła długo kawałek pergaminu zapisany drobnym i zwięzłym pismem Camie. Brązowe oczy ślizgały się po tekście, który miał przynieść dla niej ukojenie...

Vanillie... 
Pamiętasz jeszcze jak chciałaś mieć tak na imię? Jako mały wnerwiający bahorek ciągle kazałaś się tak nazywać. Nigdy tego nie rozumiałam, ale szanowałam twoją decyzję i nawet tak na ciebie wołałam! Tym razem też postanowiłam zaakceptować twój wybór. 
Przeczytałam list, który mi wysłałaś i powiem szczerze, że nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy... Co prawda sama też kiedyś byłam młoda - nieźle to brzmi prawda? Mogę mówić jak prawdziwa dorosła. Ale wróćmy do tematu...
Dopo tutto, si erano inseparabili!*** On i Amanda obiecywali się tobą opiekować... Wiedzieli o tobie praktycznie wszystko. Pamiętam jak trzymaliście się za ręce. Daniel tyle razy podawał ci chusteczki i nalewał wódki gdy z rozmazanymi oczami siedziałaś na najwyższej wieży w całej szkole... 
Taak! Wiem o tym, że pijesz i palisz. Myślisz, że ja nie? Tylko, że Adrian mi pomaga, a ja go nie krzywdzę. A ty Daniela postanowiłaś wyrzucić jak śmiecia. Chłopacy mają swoje męskie ego, a ty je uraziłaś. I teraz siostrzyczko nie prychaj pod nosem. Wiem, że zawsze musisz wygrywać...Ale
Eh... Vani nie smuć się i nie płacz. Wystarczy teraz tylko unieść kąciki ust do góry i żyć dalej... Przecież zawsze szłaś przez życie z podniesioną głową i zadartym nosem! Jeśli nie chce pogodzić się z Danem to to zrozumiem. Tylko zastanów się... czy to nie on zawsze sprawiał, że się śmiałaś? 
Uh. Pewnie swoim listem tylko pogorszyłam sprawę i pomnożyłam pytania, które tłukły się po twojej głowie, ale pisząc do mnie o swoich problemach musiałaś wiedzieć, że nie jestem w tych sprawach za dobra :) 
Sorella sapere che puoi contare su di me ...**** Ale ja nie rozwiąże za ciebie problemu. Sama musisz dość do ładu z tym wszystkim. Co cię nie zabije to cię wzmocni - tak mówią mugole. 

Powodzenia Vanie
Camille 


Ps.: Znowu nie wzięłaś tabletek! Wiem, że chcesz być niezależna, ale w tej sytuacji Amie sama cię nie opanuje. Proszę Van... Proszę! 
***

Powoli minął pierwszy tydzień szkoły, z każdym dniem było coraz zimniej. Jamesowi jednak to nie przeszkadzało. Przechadzał się po błoniach wdychając mroźne powietrze i rozmyślał... Próbował ułożyć sobie w głowie ten bałagan, który powstał w tak krótkim czasie. Nie spodziewał się, że szkoła przyniesie mu tak wiele problemów. 
Był Potterem więc popularność była jego żywiołem, jednak nigdy nie spodziewał się, że on zarówno jak i Syriusz z taką szybkością zawładną sercami uczniów, którzy zaczną ich wielbić. To mu za bardzo nie przeszkadzało, wręcz mile łechtało jego ego.
Następnym problemem na liście był Remus Lupin. Blondyn, który zajmował z nimi dormitorium. Od pierwszego dnia poczuł nić sympatii z tym niesamowicie wysokim, kościstym chłopakiem. Jednak zdawał sobie sprawę, że mądraliński coś ukrywa. Bo niby to normalne, że już po tygodniu w szkole musiał iść do skrzydła szpitalnego bo, jak on to ujął? Ach.. tak... "zachorował z powodu zimna. Nie jest przyzwyczajony do takich temperatur jakie panują w zamku" - bo ani trochę na każdym kroku nie spotykają kominka.
Ostatnią rzeczą jaka zaprzątała pokrytą czarnymi włosami głowę młodego Pottera była pewna dziewczyna. Posiadaczka jadowicie zielonych oczu bardzo mu zaimponowała ognistym charakterem. Co nie oznaczało, że tak po prostu, zwykła uczennica może nazywać go nadętym i aroganckim bucem. Ale w tych ładnych oczach było coś... coś takiego co wydawało mu się wyjątkowo.
Złość w szmaragdowych tęczówkach mieszała się ze smutkiem, wstydem i niechęcią... wręcz odrazą. Czyżby Lilian Evans traktowała go jak zdechłą dżdżownice kompletnie ignorując kim był. A może po prostu czuła się nim onieśmielona?
Nie miał pojęcia. Jednak wiedział jedna rzecz - musiał koniecznie wyjaśnić tę sprawę, bo nie pozwoli, żeby taka dziewczyna zaprzątała jego głowę przez kolejne noce. Musiał przecież się wysypiać, bo ciemne sińce pod oczami przeraziły go gdy spojrzał w lustro.
Tak oto niemal na zawołanie dostrzegł obiekt jego rozmyślań. Ognistowłosa dziewczyna siedziała skulona nad brzegiem jeziora. To była rzadko spotykany widok... Niemal żadna uczennica nie miała ochoty na wczesne pobudki i tym bardziej na spacery po mroźnym dworze.
Lily jednak to nie przeszkadzało siedziała podciągając nogi pod brodę i przyglądała się krajobrazowi. Faktycznie zasnuty mgłą Zakazany Las pełen niedoskonałości i krzywizn wydawał się wyjątkowy. Również pomarszczona tafla jeziora o magicznym kolorze - połączeniu granatu, fioletu i błękitu - zatrzymywała uwagę.
Ale nie wydawało mu się, żeby Evans - ta kujonka z dziwnym śmiechem potrafiła zachwycać się niezmąconą ciszą tego miejsca. Mimo woli jakaś niewidzialna nitka pociągnęła go w jej stronę i zanim się obejrzał już siadał na brzegu jeziora w niewielkiej odległości od Lily... co zrobić... co zrobić...


*Twoja poczta skarbie
**Dziękuje Tam 
***Przecież byliście nie rozłączni!
****Siostrzyczko wiedz, że możesz na mnie liczyć...


CDN.

Uwaga! Żeby nie było rozdział nie został zbetowany przez nikogo! Więc może zawierać sporo głupich błędów. Postaram się napisać do kogoś, aby sprawdził mi go w najbliższym czasie a teraz proszę wersja od razu napisana przeze mnie :/ 

Także ten : jest Olivia xd Więc punkt dla mnie, chociaż nie mam bladego pojęcia dlaczego wszyscy ją tak bardzo lubią. No ale cóż... 
Iiiii jest aż trójka Huncwotów! Więc również punkt dla mnie... 
No i nie wiem... Bo może nie spodoba wam się wątek Vanessy, no i Petunii, która dwa lata temu została dumną Ślizgonką. Ale po prostu... no potrzebowałam jej do zbudowania całego opowiadania.

2 komentarze:

  1. Pierwsza! ^^ Zakończyłaś w takim momencie, że jak Cię dorwę to nie wiem co Ci zrobię, ale na pewno nic przyjemnego xD Petunia w Hogwarcie, na dodatku w Slytherinie = moja szczęka na podłodze xD Ale nie żeby coś, bardzo mi się to podoba bo jest to coś innego niż wszystkie inne blogi, które czytałam, tak samo to że McGonagall jest ich ciotką :D Tak mi się zrobiło żal Syriusza :( Na pewno bardzo to przeżywa, zresztą co ja piszę, przecież to było opisane xD Tak naprawdę tylko udaje takiego pewnego siebie, ale i on chciałby poczuć matczyną i braterską miłość :( Boże, o czym ja się tu rozwodzę? xD Dlaczego ta Olivia uciekła? Przecież mogła się pouczyć razem z biednym Remusem. Och, jego też mi się zrobiło szkoda, ale mam nadzieję, że zauważył, że Olivia była nim onieśmielona. Prawda? Czekam z niecierpliwością na next i na, mam nadzieję, rozmowę Lily i Jamesa, a nie kolejną kłótnie :D No i cóż, czyżby Lilian Evans była onieśmielona Jamesem Potterem?
    Pozdrawiam cieplutko i życzę wszystkiego najlepszego w Nowym Roku i oczywiście dużo weny :*
    Lily

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och noł xdd Nie bij mnie za zakończenie, bo nie wiedziałam czy zrobić z tego kłótnie czy rozmowę. Rany julek ależ to Olivka wzbudza zainteresowanie... Niestety Remusa do kogo innego ciągnie (ja nic nie zdradzam!!) Uh dziękuję za miły komentarz. Syriusz <3
      Pozdrowienia ❤❤❤
      Azura

      Usuń